sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 2



Nigdy nie potrzebowałam pomocy innych. Ba, ja nawet o nią nie prosiłam. Z ust każdej osoby padały te same, zbędne pytania dotyczące mojej przeszłości.Nigdy na nie, nie odpowiadałam. Nie miałam odwagi przyznać się do błędów.Wszyscy Ci ludzie byli dla mnie obcymi osobami. Nie znałam ich, a oni nawet nie próbowali mnie do siebie przekonać.
Każde nasze spotkanie kończyło się tak samo.
Stwierdzano u mnie zaburzenia depresyjne i wiesz co? Z czasem sama zaczynałam w to wierzyć.Byłam bezradna, zagubiona, a tabletki nie przynosiły zamierzonego efektu.Chciałam walczyć, ale nie potrafiłam.  Życie bez Ciebie, nie jest już tym samym życiem. 

Pewnie myślisz, że wyolbrzymiam niektóre sprawy, ale naprawdę tak jest.  Jestem tutaj sama, zupełnie sama. Nie mam nikogo, kto starałby się mnie zrozumieć, podnieść na duchu, przytulić.
Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym Cię teraz zobaczyć.
Tak bardzo żałuję…
~*~
Jasna cera,  podkrążone oczy, długie, lekko kręcone, blond włosy, zgrabny nos i wychudzone ciało. Dziewczyna wpatrywała się w swoje odbicie, nadal nie wierząc, że doprowadziła się do takiego stanu. Opuszkami palców prawej dłoni przejechała delikatnie po lewym policzku. Chciała sprawdzić, czy aby na pewno osoba, którą widzi w lustrze jest nią.
 Ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy, które po chwili zamknęła.  Teraz  już wiedziała, że musi się za siebie wziąć, zacząć wierzyć, ufać, a przede wszystkim rozmawiać.  Przez ostatnich kilka miesięcy nie zdobyła się na odwagę, by na siebie spojrzeć, ale w tej chwili było to konieczne. Miała plan, który chciała zrealizować, a co najważniejsze właśnie nadarzyła się taka okazja. Okazja, która może się już nigdy więcej nie nadarzyć.
~ * ~

Chłopak stał przed dość wysokim, wykonanym z czerwonej cegły budynkiem. Łzy spływały po jego rozpalonych policzkach, a on sam nie wiedział, co zrobić. Ogromna dziura w sercu dawała o sobie znaki, a wspomnienia przelatywały przez jego głowę.  Wiedział, że musi wziąć się w garść, ale to nie było takie łatwe. Powoli zaczynał przyzwyczajać się do tego, ze nigdy więcej już jej nie zobaczy, a dzisiejszy dzień rozpocznie nowy rozdział w jego życiu. Miał się z Nią spotkać, z osobą, która na żądanie Jego siostry, dokonała zbrodni. 
Odetchnął ciężko, próbując zrobić krok w przód, ale coś go przed tym zatrzymało.
 -Tom,  wszystko w porządku?- usłyszał za sobą dobrze znany głos, lecz nic nie odpowiedział.
-Mówiłem byś tego nie robił…

~ * ~

-Co mam zrobić?- zapytała blondynka, wpatrując się szary sufit.
-Masz powiedzieć prawdę, przyznać się do winy, nie zaprzeczać, po prostu się odezwać- westchnął starszy mężczyzna, spoglądając na drobne ciało dziewczyny. -Po prostu zrób to-dodał zrezygnowany
 i opuścił pomieszczenie.  
-Gdyby to było takie proste-szepnęła sama do siebie i przewróciła się na drugi bok.
Miała jeszcze godzinę do rozprawy, w której miała wyjawić całą prawdę.  Bała się, że nie pisie ani słowa, że nie będzie potrafiła otworzyć się przed całkiem obcymi osobami, że po prostu nie da rady.W głowie od dawna układała sobie scenariusze, ale żaden nie wyrażał tego, co tak naprawdę chciała przekazać. Nie dało opisać się tego słowami… po prostu trzeba było to przeżyć.Dziewczyna przetarła oczy rękawami bluzy i bardzo powoli podniosła z łóżka. Mimo tego, że starała się robić to najdelikatniej jak potrafiła, zakręciło jej się w głowię i ponownie upadła na posłanie.Ciągłe zawroty głowy, krwotoki z nosa oraz zmęczenie coraz bardziej dawały jej się we znaki. Potrzebowała odpoczynku, miejsca gdzie choć na chwilę mogłaby zostawić wszystkie problemy w tyle i żyć chwilą.
-Został Ci tylko rok. Jeden rok, rozumiesz?- mówiła sama do siebie.-Znajdziesz pracę, skończysz studia, zakochasz się, będziesz miała wspaniałe życie…- przerwała swój monolog, gdy tylko zorientowała się, jakiego słowa użyła. -Życie?- zironizowała. -Skylar, jaka Ty jesteś głupia-zaśmiała się sztucznie, po czym postanowiła kontynuować swoją wypowiedź. -Ty nie masz już życia. Jesteś skończona. Skończona, rozumiesz?- ponownie się zaśmiała, wstała z łóżka i po raz kolejny już dzisiaj podeszła do lustra.
-Jesteś morderczynią-powiedziała ostrym tonem, spoglądają w swoje odbicie. -Powinnaś umrzeć-dodała i z całej siły uderzyła otwartą dłonią swój prawy policzek. -Jesteś idiotką- krzyknęła, wpadając w jakiś chory szał. Zaczęła niszczyć wszystko, co napotkała na swoje drodze.
-Zostawcie mnie-ponownie podniosła głos, gdy poczuła silny uścisk mężczyzn na swoich ramiona.-Ja chciałam dobrze!- dodała, po czym straciła kontrolę nad swoim ciałem.
Leki uspokajające zaczęły działać…


~*~



Siemka! Na wstępie chciałabym bardzo wam podziękować za te miłe komentarze. Jesteście kochani ♥.
Chciałabym również powiedzieć, że mam nadzieję, że skoro czytacie bloga to wyrazicie swoją opinię.
Jest to dla mnie bardzo ważne, bo przynajmniej wiem na co liczycie i co mogłabym poprawić.
Pozwólcie, że odpowiem na komentarz lolitkabieber


Tak wiem, że tak jest. Sama zastanawiałam się, czy nie dodać go jako prologu, lecz w końcu postanowiłam wybrać ten krótszy : )
 
OCZYWIŚCIE ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH I UDANYCH ŚWIĄT!

LOVE,

Liz




piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 1







Ciemność i nic poza nią. Krzyk, błysk i znów ciemność. Rozmowy, szepty, śmiech i cisza.
Otworzyłam oczy i ponownie je zamknęłam. Byłaś cała we krwi.
Nie mogłam znieść tego widoku. Chciałam walczyć z samą sobą, ale nie potrafiłam. 
Nie potrafiłam tak po prostu na Ciebie spojrzeć. 
Myśl, że to przeze mnie, że to ja do tego doprowadziłam, zabijała mnie od środka.
Wtedy jeszcze tego nie rozumiałam. Nie rozumiałam, dlaczego to zrobiłam, dlaczego Ciebie posłuchałam. Chciałaś tego, a ja chciałam uszanować Twoją decyzje.
Tylko że wtedy nie wiedziałam, że to aż tak wpłynie na moje życie.
To była chwila, napływ emocji. Twoje krzyki, a moje prośby nic nie dawały.
Podeszłaś do mnie, przyłożyłaś broń do skroni i powiedziałaś:
„Jeśli chcesz mi pomóc, zrób to”, po czym wsunęłaś pistolet w moje dłonie.
Nie chciałam, ale jednak to zrobiłam.  Widziałam jak cierpisz, jak błagasz o pomoc, a ja?
Ja po prostu chciałam pomóc, bo w końcu byłam Twoją najlepszą przyjaciółką.
Teraz wiem, że nie powinnam była tego robić, a Twoje ostatnie dni życia wykorzystać
w pełni.
Ale Ty nalegałaś, błagałaś na kolanach…
Czy jest mi łatwo?
Nigdy nie było i nie będzie. Nie mogłam patrzeć na to jak cierpisz, jak płaczesz, jak błagasz. Jeden ruch i wszystko zamilkło. Poczułam jak świat staje w miejscu, a Ty upadasz.
Moje serce biło jak szalone. Chciałam się ruszyć, podbiec do Ciebie, ale nie potrafiłam. 
Strach sparaliżował moje ciało. Stałam na środku jezdni i patrzyłam. 
Widziałam jak zdezorientowani ludzie podbiegają do Ciebie, wzywają pomoc, krzyczą i płaczą.
A ja nic nie zrobiłam. Nadal stałam w tym samym miejscu i uśmiechałam delikatnie,
wiedząc, że Ci pomogłam…bynajmniej tak myślałam.
I wtedy ktoś krzyknął „Ona nie żyję”.
Czułam jak moje serca zaczyna szybciej bić, a po policzkach spływają słone łzy.
Zamknęłam oczy i modliłam się w duchu.
„Spokojnie, to tylko zły sen. Zaraz się z obudzisz” -szeptałam do siebie, ale to wszystko wydawało się takie prawdziwe. Nie traciłam nadziei, nadal wierzyłam.  Wierzyłam, że rano przyjdziesz do mnie, przytulisz i pocieszysz. Podniosłam powoli powieki, a Ciebie nadal nie było. Rozejrzałam się dookoła i poczułam mocne szarpnięcie. Zdezorientowana odwróciłam się i zobaczyłam umięśnionego, wysokiego mężczyznę, a potem znów nastała ciemność.
Czy wiedziałam co robię?
Oczywiście, że nie. Działałam pod wpływem. Byłaś jedyną osobą, która potrafiła mną manipulować. Byłam Twoją marionetką, a Ty moim lalkarzem.
Robiłam wszystko to, co chciałaś. Kiedy prosiłaś bym z Tobą wypiła, piłam, gdy czułaś się samotna, rzuciłam wszystko i biegłam do Ciebie, a gdy prosiłaś bym zabiła, zabiłam.
Widzisz teraz już nie jestem tą samą Sky Lee. Wraz z Tobą odeszła część mnie.
To tak jakby laleczce pękła nić na krzyżaku. Marionetkarz w każdej chwili może ją naprawić, ale to już nie będzie ta sama lalka. Będzie do niej uprzedzony, odłoży ją w kąt, lub całkowicie o niej zapomni.
Czy kiedykolwiek próbował popełnić samobójstwo?
Myślałam nad tym, ale wiem, że gdybym to zrobiła, stchórzyłabym.  Nie mogę tak po prostu zapomnieć. Gdybym to zrobiła, nie czułabym już żalu, tęsknoty oraz bólu.
Cassie, kochałam Cię jak siostrę i nadal kocham.
Przeklinam dzień, w którym powiedziałaś mi o chorobie. Nie tak wyobrażałam sobie życie. Miałyśmy mnóstwo wspólnych planów, a teraz siedzę tutaj sama.
Nikt już o mnie nie pamiętam. Wszyscy nasi przyjaciele odwrócili się ode mnie. Tylko rodzice od czasu, do czasu odwiedzają mnie w tym okropnym miejscu.
Jak to jest w tak młodym wieku wylądować za kratkami?

Przyzwyczaiłam się, ale dziękuję Bogu, że jestem właśnie tutaj. Przez te dwa lata wiele się nauczyłam. Żyłam tylko i wyłącznie z samą sobą. Dokładnie przeanalizowałam swoje życie.
Wiem jakie błędy popełniłam i nie popełnię ich już nigdy więcej. 
Być może wkrótce znów będę na wolności. Moi rodzice strasznie o to walczą.
Mama doskonale mnie rozumie, a tata wspiera ją i dodaje otuchy.
Ani razu się nie poddali.  Po każdej nieudanej rozprawie nie tracą nadziei.
Mówią, że będą walczyć do końca.
Gorzej jest z Twoją mamą. Znienawidziła mnie. Nadal nie potrafi zrozumieć,
dlaczego ja-Twoja najlepsza przyjaciółka, pozbawiłam Cię życia.
Wierzyła, że wyzdrowiejesz, że będzie tak jak dawniej.
Ale Ty sama nie miałaś już siły.
Chciałam tylko pomóc…


Blondynka zamknęła pamiętnik i wraz z nim położyła się na łóżku. Po jej policzkach spływały łzy, a ona sama nie wiedziała, co zrobić. W tym momencie ból fizyczny nie mógł równać się z psychicznym. Zamknęła oczy, podkurczyła nogi i rozpłakała jak małe dziecko.  Wiedziała, że nie powinna tego robić, nie powinna pokazywać słabości, ale nie mogła już dłużej wytrzymać. Miała spędzić w więzieniu jeszcze rok, a potem znów odzyskać wolność. 
Nie chciała wracać do ludzi, nie chciała ponownie słyszeć obelg kierowanych w jej stronę, chciała po prostu zapomnieć.
Z każdym dniem czuła się coraz gorzej. Była blada, wychudzona, ale to nie stanowiło jej głównego problemu. W środku toczyła walkę z samą sobą, która powoli dobiegała końca. Nie miała siły dłużej żyć. Przetarła dłońmi zapłakana oczy i bardzo powoli podniosła się z łóżka.
-Dawnej Skylar już nie ma i nigdy nie będzie- szepnęła, podchodząc do lustra.




~*~

Obiecałam, że będę dodawała rozdziały, co tydzień i postaram się tego dotrzymać.
Jeśli chcecie być informowanie to piszcie.
I wiem, że rozdział krótki, ale dłuższy być nie mógł.
LOVE